Niebywała koniunktura na rynku nieruchomości spowodowała, że część deweloperów stara się na wszystkie sposoby pozbyć tych klientów, którzy podpisali umowy na kupno mieszkania jeszcze po cenach sprzed boomu.
Jak donosi na swych lamach "Gazeta Wyborcza" ta niebywała koniunktura na rynku nieruchomości spowodowała, że część deweloperów stara się na wszystkie sposoby pozbyć tych klientów, którzy podpisali umowy na kupno mieszkania jeszcze po cenach sprzed boomu. Aby zarobić więcej, niektórzy z nich uciekają się do różnych sztuczek, by "odzyskać" teoretycznie sprzedane już mieszkania i wystawić je ponownie na rynek według nowych wyższych stawek.
Jako pierwsza na pomysł pozbycia się "starych" klientów wpadła firma Pirelli Pekao Real Estate i już latem ubiegłego roku postanowiła nie przedłużać umów rezerwacyjnych na mieszkania w swoich dwóch prestiżowych warszawskich inwestycjach - przy ul. Okopowej i Banderii. UOKiK okazał się jednak bezradny, bo choć firma pobrała od rezerwujących mieszkania po 5 tys. zł zaliczki, a potem podniosła ceny, nie naruszyła prawa. Klienci Pirelli Pekao podpisali bowiem świstek papieru zwany przez prawników firmy jednostronnym oświadczeniem nabywcy o zainteresowaniu nabyciem określonej nieruchomości, które do niczego dewelopera nie zobowiązuje.
Jak czytamy dalej, problem źle skonstruowanych umów to jednak nie jedyna pułapka, w jaką mogą wpaść klienci firm deweloperskich. Pokusa uzyskania większych pieniędzy za sprzedane już mieszkanie powoduje bowiem, że mogą oni bezwzględnie wykorzystać wszelkie uchybienia ze strony klientów do zerwania wcześniej zawartej umowy. Do zerwania umowy z deweloperem może jednak dojść nawet bez żadnego uchybienia ze strony klienta na skutek słabo zabezpieczonej umowy. Za jej zerwanie deweloperzy z reguły zobowiązują się do oddania wpłaconych pieniędzy i zapłacenia umownej kary w wysokości kilku procent wartości lokalu. Sęk w tym, że ceny mieszkań wzrostają na tyle, że deweloperom opłaca się zapłacić karę i wystawić mieszkanie ponownie na rynek. Różnica pomiędzy ceną sprzed i po boomie jest na tyle duża, że firma i tak zarobi na takiej operacji.
Zabezpieczyć się można tylko podpisując umowę przedwstępną w formie aktu notarialnego - radzi "Gazeta Wyborcza". Dzięki aktowi notarialnemu mamy podstawę do roszczenia przeniesienia na nas własności nieruchomości, więc deweloper musi wydać nam mieszkanie. Nie może on też sprzedać mieszkania komuś innemu, bo w księdze wieczystej jest wpis o naszym roszczeniu. Należy też zwracać uwagę na karę umowną: jeżeli jest zbyt niska, to jej zapłacenie nie będzie dla firmy przeszkodą w zerwaniu umowy. Dlatego kara umowna powinna odpowiadać przewidywanemu rzeczywistemu wzrostowi cen nieruchomości.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", 28.01.2007 | 2007-01-31
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)