Jednym ze wskaźników dostępności mieszkań jest relacja ich cen do zarobków. Z danych, które serwują nam statystycy, wynika, że z tą dostępnością jest w Polsce coraz gorzej, szczególnie w największych aglomeracjach. Jednak siła nabywcza Polaków na rynku mieszkaniowym nie jest aż taka zła, jak wskazują na to dane statystyczne.
Jednym ze wskaźników dostępności mieszkań jest relacja ich cen do zarobków. Niestety, z danych, które serwują nam statystycy, wynika, że z tą dostępnością jest w Polsce coraz gorzej, szczególnie w największych aglomeracjach - podaje „Gazeta Wyborcza”. Powodem jest gwałtowny wzrost cen mieszkań. Mieszkaniec Warszawy o miesięcznych zarobkach 3 tys. zł brutto, może liczyć na kredyt w wysokości ok. 180 tys. zł. Problem w tym, że za taką kwotę nie kupi się dziś nawet kawalerki, a jeszcze na początku 2006 r. można było za nią nabyć dwupokojowe mieszkanie. Tak samo jest w całej Polsce - czytamy. Wzrost cen nieruchomości sprawia, że coraz mniej osób na nie stać i nawet bardziej elastyczne propozycje banków nie są w stanie tego zrekompensować.
Duży wpływ na nasz rynek nieruchomości wbrew pozorom miała emigracja - zauważa „Gazeta Wyborcza”. Po pierwsze, do Polski zaczęły płynąć pieniądze, które w dużym stopniu zostały zainwestowane w nieruchomości. Szacuje się, że tylko w 2006 r. emigranci przysłali do Polski 6 mld dolarów. Po drugie, emigranci, mając udokumentowane dochody, zaciągają kredyty i kupują nieruchomości z myślą o powrocie do kraju. I wreszcie po trzecie, żeby zatrzymać pracowników, pracodawcy zaczęli im podnosić pensje. Dzięki temu wzrosła zdolność kredytowa tych, którzy do niedawna zarabiali najmniej i mogli jedynie pomarzyć o własnym lokum. A dziś mają możliwość zaciągnięcia kredytu na ten cel. Zatem siła nabywcza Polaków na rynku mieszkaniowym nie jest aż taka zła, jak wskazują na to dane statystyczne dotyczące wynagrodzeń i cen mieszkań. Gdyby zdolność kredytowa Polaków w relacji do cen mieszkań istotnie się pogorszyła, to te ceny spadałyby, a takiego zjawiska na skalę masową na razie nie obserwujemy.
Dalszy wzrost wynagrodzeń połączony ze spadkiem stopy bezrobocia dodatkowo poszerzy krąg nabywców mieszkań - twierdzi „Gazeta Wyborcza”. Jeśli oprocentowanie kredytów radykalnie nie wzrośnie, ceny mieszkań co najmniej utrzymają się na dotychczasowym poziomie, a bardziej prawdopodobny jest ich umiarkowany wzrost w granicach 5-10 proc. rocznie. Ponadto nastąpi raczej coraz większe rozwarstwienie cen. Osoby o niższych zarobkach będą zmuszone do kupowania nieruchomości o niższym standardzie na rynku wtórnym. Wydawałoby się, że kiedy zarobki nie nadążają za gwałtownie rosnącymi cenami mieszkań, popyt na nie powinien maleć. Nie w Polsce!
Źródło: „Gazeta Wyborcza”, 13.07.2007 | 2007-07-16
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)