Mała podaż mieszkań powoduje, że umowy podpisywane są pospiesznie. Nabywcy mieszkań płacą za dziury w ziemi i nie żądają od sprzedających dokumentów, nie zwracają też uwagi na klauzule zawarte w umowach.
Mieszkania wciąż drożeją, dlatego lokale na rynku pierwotnym sprzedawane są na pniu. Kupujący spieszą się przed podwyżkami i angażują pieniądze w inwestycje, nie sprawdzając podstawowych dokumentów, jak pozwolenie na budowę. Istnieje ryzyko – przestrzega gazeta – że powtórzy się czarny scenariusz sprzed kilku lat, kiedy nastąpiła fala upadłości spółdzielni i deweloperów, a kupujący tracili wpłacone pieniądze.
Na rynki mieszkaniowe wchodzą nowi deweloperzy i spółdzielnie, których wiarygodność lepiej zawczasu sprawdzać. Warto dokładnie przeanalizować zapisy umowy, ustalić, jaka część inwestycji została już opłacona przez sprzedającego, a ile pozostało jeszcze do opłacenia, sprawdzić akt własności lub użytkowania gruntu, pozwolenie na budowę.
Pułapki czyhają również na kupujących mieszkania z drugiej ręki. Nabywając mieszkanie na rynku wtórnym, należy np. sprawdzić, czy nabywamy je od osoby uprawnionej do sprzedaży – czyli właściciela lub pełnomocnika, czy nieruchomość nie jest obciążona hipoteką lub innymi długami, kto jest zameldowany w lokalu.
Więcej w dzisiejszej „Gazecie Prawnej”
Źródło: Ewa Usowicz, „Gazeta Prawna”, 02.08.2006 | 2006-08-02
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)