Już niedługo wypicie kawy na Nowym Świecie, Chmielnej czy Krakowskim Przedmieściu może graniczyć z cudem, gdyż lokale po kawiarniach na tych ulicach wypierają banki.
Już niedługo wypicie kawy na Nowym Świecie, Chmielnej czy Krakowskim Przedmieściu może graniczyć z cudem, gdyż lokale po kawiarniach na tych ulicach wypierają banki – czytamy w „Życiu Warszawy”.Czynsze w rejonie centrum są najwyższe w mieście, dlatego wielu restauratorom i handlowcom biznes się nie opłaca i zamykają lokale. W ich miejsce natychmiast wkraczają placówki bankowe – podaje gazeta. W samych Al. Jerozolimskich zlokalizowanych jest ponad 10 banków. Nie ma żadnych przepisów, które ustalałyby, ile tego typu placówek maksymalnie może się mieścić na jednej ulicy. Decyduje o tym rynek.
Jak zauważa dziennik, dla właścicieli lokali nie ma lepszego najemcy niż bank. Czynsz płacony jest w terminie, a sąsiedzi nie skarżą się na niemiły zapach, awantury czy głośną muzykę. Tak się dzieje nie tylko w Warszawie. Ekspansja placówek bankowych to tendencja ogólnoeuropejska. Banki muszą być wszędzie tam, gdzie są potencjalni klienci, a tych nie brakuje także w centrum. Większa liczba placówek wprawdzie nie gwarantuje wzrostu liczby klientów, ale zostało udowodnione, że bardziej ufamy tym bankom, które najczęściej mijamy na ulicy.
Źródło: „Życie Warszawy” 25.02.2008 | 2008-02-26
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)