O kilkadziesiąt procent wzrosły średnio w tym roku ceny nowych i używanych mieszkań w stosunku do roku poprzedniego. Także działki budowlane sprzedawane były za gigantyczne stawki. Mimo to klienci stali w kolejkach i do deweloperów, i do pośredników, i do banków.
Powtórzyła się historia z pierwszej połowy lat 90 - zauważa dziennik - kupujący nowe mieszkania znów wpłacali deweloperom pieniądze nawet nie za dziurę w ziemi na wymarzonym osiedlu, ale za obrazek, jaki im prezentował handlowiec w biurze sprzedaży. Z kolei u pośredników ustawiały się kolejki także po mieszkania najmniej atrakcyjne, nawet te w wielkiej płycie lub z ciemnymi kuchniami, nierozkładowe, po nieracjonalnie wysokich cenach. Sprzedający zacierali ręce i urządzali licytacje w przypadku popularnych lokali: kto da więcej niż poprzednik oglądający lokum, temu sprzedam.
Jak czytamy, na brak klientów nie narzekały również banki udzielające kredytów hipotecznych. Wprost przeciwnie, w połowie roku działy analizujące wnioski od klientów przeżywały oblężenie. Widać więc, że 2006 rok zdecydowanie nie był dobrym rokiem dla osób, które chciały kupić nieruchomość.
Źródło: "Rzeczpospolita", 27.12.2006 | 2006-12-29
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)